BOŻENA BUJNICKA – SOPRAN
Bożena Bujnicka z wyróżnieniem ukończyła studia na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie na wydziale wokalno-aktorskim w klasie prof. Izabeli Kłosińskiej. W ramach programu Erasmus kształciła się w Guildhall School of Music and Drama w Londynie w klasie prof. Rudolfa Piernay’a. W 2017r. ukończyła Program Kształcenia Młodych Talentów Akademia Operowa w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, gdzie pracowała pod okiem Izabeli Kłosińskiej, Eytana Pessena i Matthiasa Rexrotha.
W trakcie studiów debiutowała w tytułowej roli w „Koronacji Poppei” Monteverdiego (Collegium Nobilium). Jej profesjonalny debiut sceniczny miał miejsce na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w 2015r. w partii Amora w Orfeuszu i Eurydyce Glucka (reż. M. Treliński). Od tamtej pory występowała jako Eurydyka (Gluck), Donna Elvira (Mozart), Hrabina (Mozart), Miss Jessel (Britten), Iris (Petitgirard), Skierka (Żeleński) i in. Jest laureatką wielu konkursów krajowych i międzynarodowych oraz stypendystką Ministra Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego. Obecnie występuje w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, Operze na Zamku w Szczecinie, Operze Wrocławskiej oraz w Narodowym Forum Muzyki NFM.
Prócz śpiewania Bożena Bujnicka rozwija również swoje umiejętności reżyserskie, mając za sobą realizacje jako reżyser (debiut w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w 2017r.), asystent (w tym samodzielne wznowienia) oraz reżyser multimediów. Zdjęcie Michał Zajączkowski
Mój związek z Wołominem: „Jestem Wołominianką, tu się urodziłam i wychowałam, tak jak moja mama i babcia. Pra-dziadkowie przeprowadzili się do Wołomina w ’48 i od tego roku moja rodzina jest związana z tym miastem. Szkoły, zarówno podstawówka 3-ka i gimnazjum przy Sasina wspominam naprawdę bardzo dobrze. Rozwijałam się tam wielokierunkowo, nauka przychodziła mi łatwo, a do domu zawsze przynosiłam świadectwa z czerwonym paskiem. Grałam z chłopakami w piłkę nożną, siłowałam się z nimi na rękę (był moment że położyłam 10 z 13 chłopaków), a przy okazji założyłam kółko teatralne i na nadaniu gimnazjum imienia Zofii Nałkowskiej, grałam właśnie Zofię Nałkowską. Najlepiej wspominam lekcje matematyki z p. Żebrowską. Razem z Krajkiem i Bananem ścigaliśmy się, kto szybciej rozwiąże zadania. Mało nie połamaliśmy nóg oddając zeszyty na biurko wychowawczyni! W parafii Józefa byłam bielanką, a na mszach czytałam czytania i śpiewałam psalmy. W wieku 13 lat zaczęłam śpiewać w chórze Skok, którym dyrygował prześwietny Piotr Straszewski. Chór działał wtedy naprawdę prężnie i wyjechaliśmy na małe torunée po Włoszech. W miejskim MDK-u przez krótki okres brałam lekcje gry na trąbce. Niestety było to, jak nazwał to mój tata „dość drogie hobby” i musiałam przestać. Jak się później okazało, głos to też instrument dęty, tyle że wbudowany i śpiewanie skutecznie wyleczyło moje łzy tęsknoty za trąbką. Wtedy jeszcze w ogóle nie myślałam o byciu muzykiem. Najpierw przez 7 lat chciałam być chirurgiem, potem architektem. Śpiew operowy zaczął się, gdy miałam 16 lat. Dostałam się do szkoły muzycznej przy Bednarskiej i wkrótce wyfrunę-łam z gniazda i zamieszkałam w Warszawie. Do Wołomina przyjeżdżam w wolne dni, do rodziny”.