Od Hornu do Hornu

tekst: Anna Machowska

fot1Gośćmi wieczoru byli Lucyna i Marek Kopczyńscy, Wołominiacy, mieszkający od 1987 r. w Stanach Zjednoczonych. Oboje są maturzystami wołomińskiego Liceum im. Wacława Nałkowskiego. Lucyna jest absolwentką SGGW, a Marek absolwentem Politechniki Śląskiej w Katowicach. Często odwiedzają swoje rodziny w Wołominie. Oboje w 2004 r. wzięli udział w rejsie na Przylądek Horn i o tej wyprawie opowiedzieli nam na spotkaniu Izbie Pamięci Wodiczków.

Spotkanie rozpoczęło się projekcją filmu „Od Hornu do Hornu”, w którym narratorami byli Lucyna Kopczyńska i Jerzy Kołakowski, uczestnicy wyprawy zorganizowanej przez Polski Klub Żeglarski w Nowym Jorku w 2004 r. na polskim, 50-letnim drewnianym jachcie „Zjawa IV”.

fot2

fot3

fot4

fot5W rejsie wzięło udział 12 polonijnych żeglarzy, 8 z USA i 4 z Kanady. Trzynastą osobą na jachcie był bosman, Australijczyk. Jachtem dowodził kpt. Michał Bogusławski.

 

 

fot6Rejs rozpoczął się w porcie Ushuaia, w południowej Argentynie, leżącym na Ziemi Ognistej, nad Kanałem Beagle, w pobliżu granicy z Chile. Mieli okazję odwiedzić i gościć przez chwilę na pokładzie jachtu jedynego Polaka mieszkającego w tym odległym zakątku świata, 92-letniego Michała Zapruckiego. Po przepłynięciu ok. 120 km, przez kanał Beagle, w bardzo pomyślnych warunkach pogodowych, dotarli na przylądek Horn, na którym wszyscy uczestnicy wyprawy postawili swoje stopy.

 

fot7Przy tak sprzyjających warunkach pogodowych trudno im było uwierzyć, że dotarli do miejsca, które, podobnie jak Mount Everest dla alpinisty, jest wyzwaniem dla każdego żeglarza i które, ze względu na liczbę zatopionych  jachtów, statków jest największym cmentarzyskiem na świecie. Z Hornu, przez Cieśninę Drake’a, kierują się na Półwysep Antarktyczny, gdzie mieści się Polska Stacja Badawcza im. Arctowskiego (w budowie tej stacji, w latach 70. brał udział brat Lucyny, Eugeniusz Moczydłowski). Po dwóch dniach spędzonych na stacji, zwiedzaniu jej okolic, nastąpiła drastyczna zmiana pogody, która nieomal doprowadziła do utraty zakotwiczonego w zatoce statku.

fot8 Towarzyszące im podczas całej wyprawy szczęście nie opuściło ich również tym razem – udało się opanować statek, a dobra pogoda, która niebawem nastała, pozwoliła na zrealizowanie kolejnego marzenia – dotarcie do kontynentu Antarktydy na Przylądku Anny. Po drodze zwiedzili jeszcze pozostałości po byłej stacji wielorybniczej na wulkanicznej wyspie Deception.

 

fot9 Wśród bezkresnych gór lodowych, (90 % brzegów Antarktydy jest niedostępnych ze względu na zalodzenie), które uniemożliwiają zejście na ląd, znaleźli jednak zakątek – prawdziwą ziemię. Podjęli ryzyko, aby na pontonie dotrzeć w to miejsce i udało im się – wszystkim członkom załogi jachtu – stanąć na lądzie tego zamarzniętego kontynentu. W ten sposób, niechcący, weszli do historii polskiego żeglarstwa: byli pierwszymi polskimi żeglarzami, którzy dopłynęli i postawili swoją stopą na kontynencie Antarktydy.

Pod wiatr, przy niesprzyjających, sztormowych warunkach atmosferycznych, przez Cieśninę Drake’a, „z Pacyfiku na Atlantyk wiódł ich kurs, przez wyjące pięćdziesiątki, tęgi sztorm” przepłynęli „Everestu oceanów wściekłe mgły” i lewą burtą minęli ponownie Horn.  Więcej…

Powrót

Komentarze są wyłączone.