Irmina Madanowska-Smentek

Artysta, Nauczyciel, Kolejarz…

Podczas szkolnej akademii uczniowie recytują wiersze. Chwila ciszy i nagle rozlega się delikatna muzyka. Z magnetofonu? Z płyty? Nie. Tak byłoby w zwykłej szkole, ale tu płynie melodia  prawdziwego, ustawionego na scenie fortepianu, a gra najprawdziwszy artysta. Ta szkoła to Technikum Kolejowe, najstarsza szkoła techniczna w Polsce, a wykonawcą utworów jest pan profesor Eugeniusz Wodiczko, nauczyciel i wychowawca Wydziału Ruchu i Przewozów.

Eugeniusz_szkola

Tak było w latach siedemdziesiątych XX wieku przy ul. Szczęśliwickiej w Warszawie. Rozpoczynałam wtedy pracę w Techniku, a pan Eugeniusz uczył w wydziale Ruchu jako emerytowany pracownik PKP, były dyrektor przedsiębiorstwa „Państwowe Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego” w Bydgoszczy (obecnie Pesa). Właśnie ten etap życia zawodowego pana Wodiczki upamiętnia tradycyjne tableau, jedno z tych, które były wykonywane dla każdej klasy kończącej Technikum.

IrminaS_2

 

Pamiętam, jaki kiedyś przyszedł do mojej pracowni, gdy kończyłam lekcję języka polskiego w jego klasie wychowawczej. Jego wzrok padła na zdanie ze ściennej dekoracji: „Poezja jest zwierciadłem każdego wieku i narodu”. „to prawda – przyznał pan Eugeniusz – ale również muzyka stanowi pamiątkę czasów i rejestr uczuć każdej epoki”. Mówił o tworzących ją ludziach i panującej wśród nich atmosferze. Pan Wodiczko opowiadał o muzyce i jej twórcach. Lekcja niespodziewanie przedłużyła się i wzbogaciła o ciekawą rozmowę. Uczniowie zostali parę minut dłużej i przysłuchiwali się. Pan Eugeniusz stał się dla nich żywym przykładem tego, że wykształcenie techniczne można łączyć ze wspaniała humanistyczną erudycją.

Losy pana Eugeniusza splatały się z dziejami Technikum Kolejowego niemalże na przestrzeni całego XX wieku, bo w pierwszej i drugiej jego połowie. Dlatego we wrześniu 1993 r., podczas uroczystości 120-lecia, był witany gromkimi brawami jako najstarszy żyjący absolwent i najstarszy nauczyciel tej szkoły. Przyszedł jako gość honorowy. Powitany przy wejściu, wszedł do auli w uroczystej asyście nauczycieli i uczniów. Ukłonił się jak zwykle szarmancko i został wyróżniony szczerym, największym tego dnia aplauzem ze strony zgromadzonych. Widziałam wzruszenie na jego twarzy.

Pan Wodiczko cieszył się zawsze sympatią młodzieży. Na spotkaniach absolwentów, na które chętnie przychodził, otaczał go zawsze tłum wychowanków. Również przez grono pedagogiczne i dyrekcję szkoły był uważany za kogoś wyjątkowego. Nic dziwnego, że gdy przyszło do odsłonięcia tablicy pamiątkowej – przywołującej historię szkoły, którą zamknięto za cara Mikołaja za to, że nawet wówczas uczono tu po polsku – nikt nie miał wątpliwości, że najbardziej godną osobą, którą można o to poprosić będzie właśnie pan Wodiczko.

Ten miły, kulturalny starszy pan mieszkał przez wiele lat z żoną w domu kolejowym przy ul. Żelaznej w Warszawie. Był więc moim sąsiadem. Gdy odwiedzałam ich w domu, zawsze ujmował mnie pogodny i radosny nastrój tych spotkań. Było to nie tylko wyrazem charakteru gospodarzy, ale również podjętego przez nich postanowienia tworzenia wokół siebie i dla siebie nawzajem takiej właśnie atmosfery. Pan Wodiczko powiedział, że chce ostatnie lata życia spędzić w spokoju, w radości i to wpływało na tematykę rozmów. Wspominał to, co dobre z przeszłości. Lubił rozmawiać o muzyce, opowiadał o swoim rodzeństwie. Nie słyszałam narzekań na stan zdrowia, czy utyskiwań na dolegliwości związane z wiekiem. Mieszkanko przy Chmielnej róg Żelaznej promieniowało kulturą i życzliwością.

Pamiętnego dnia 02.06.1979 r. wyruszyliśmy wraz z pielgrzymką z kościoła pw. Dzieciątka Jezus przy ul. Lindley’a, aby stanąć na trasie przejazdu Ojca Świętego Jana Pawła II. Państwo Wodiczkowie szli razem z moją rodziną. Dzień był gorący, czerwcowy. Jacyś państwo wyszli z domu, aby częstować oczekujących kompotem. Gdy ktoś próbował im zapłacić za napój, stanowczo odmówili. Ludzie sobie obcy i nieznajomi czuli się jedną wspólnotą. To w tamtej atmosferze radości, serdeczności i pełnego nadziei oczekiwania zostały zrobione zdjęcia, które upamiętniają i dzień, i pana Eugeniusza z żoną.

IrminaS_1a

 

W oczekiwaniu na Ojca Świętego, W środku p. Wodiczko z żoną (w kapeluszu)

 

Ostatnie spotkanie z panem Wodiczko, a zarazem jego ostatnią wizytę w Technikum Kolejowym przypomina zdjęcie z dnia 17.04.1999 r. Pan Wodiczko przyszedł na zjazd absolwentów – swoich wychowanków sprzed 20 lat. Miał wtedy prawie 100 lat. Był jak zwykle pogodny, poruszała się o własnych siłach. Nie przyszło mi nawet przez myśl, że dwa miesiące później, 18.06.1999 r., będę na jego pogrzebie.

IrminaS_3

 

Ostatnie odwiedziny p. Wodiczki w szkole.
Stoją od lewej: dyr. Zbigniew Korzybski, p. Eugeniusz Wodiczko,  Irmina Madanowska-Smentek, A. Dziewulski.

 

IrminaS_4

 

Ostatnie odwiedziny p. Wodiczki w szkole. Siedzi p. dyr. Zbigniew Korzybski, obok niego stoi
p. Eugeniusz Wodiczko. Od prawej stoją: Irmina Madanowska – Smentek, A. Sadowski – kierownik Wydziału Ruchu oraz absolwenci. Na spotkaniu byli: A. Dziewulski, S. Goszcz, D. Kowczewska,  A. Piekutin, M. Rączka, J. Matysiak, A. Szpakowska, I. Semczuk.

 

Państwo Wodiczkowie, choć to może brzmi banalnie, byli dobrym małżeństwem. Największym szczęściem ich sędziwego wieku było to, że mogą niema do końca razem iść przez życie. Na ich grobie na Bródnie (kw. 29) nie widnieją dwie osobne fotografie, ale jedna wspólna.

Cieszę się, że po wielu latach znalazło się miejsce, gdzie pamięć o panu Wodiczce i jego Rodzinie będzie zachowana.

Irmina Madanowska-Smentek
Warszawa, dn. 05.11.2013 r.

Powrót

Komentarze są wyłączone.