Podróże Wołominiaków – Wietnam

Wietnam.jpg5Zebranych w Izbie licznych gości przywitała Danusia Michalik. Poinformowała o dwóch projektach, które będą realizowane w Izbie w nadchodzących miesiącach i zaprosiła zebranych na wydarzenia, które w ich ramach odbędą się w Izbie. Następnie Ania Machowska, w zastępstwie Leszka Patejuka, przytoczyła kilka ciekawostek na temat Wietnamu, porównując je z polskimi realiami.
W podróż do Wietnamu zabrał zebranych w Izbie gości pan Artur Markiewicz, który podziękował Danusi Michalik za zaproszenie oraz swojej żonie, pani Mirosławie, za ogromny wkład w przygotowanie prezentacji i wręczył obu paniom wiązanki kwiatów. Był to bardzo serdeczny i miły gest, który już na wstępie wprowadził zebranych w wyjątkową atmosferę tego spotkania.
Przygotowana przez państwa Markiewiczów prezentacja składała się z dwóch części. Pierwsza była poświęcona trasie przebytej przez pana Artura – z Sajgonu do Hanoi i z powrotem. Druga część zawierała szereg cennych informacji o Wietnamie – jego religii, rolnictwie, kuchni, zakupach, turystycznych atrakcjach.
ratuszCzęść pierwsza rozpoczęła się zwiedzaniem Sajgonu, a właściwie Hồ Chí Minh, bo tak od 1976 r. nazywa się była stolica francuskiej kolonii, jaką były Indochiny Francuskie. Miasto otrzymało swoją nazwę po upadku Wietnamu Południowego, na cześć lidera północnowietnamskich komunistów Hồ Chí Minha. Zwiedzanie miasta rozpoczęło się od ratusza z 1908 r., okazałego gmachu zbudowanego na podobieństwo ratusza paryskiego, obecnie zaadoptowanego na siedzibę Komitetu Ludowego Miasta. I w tym miejscu pan Artur wyjaśnił, że socjalizm występuje już tylko w nazwie kraju. Obecnie w Wietnamie mamy do czynienia z dzikim kapitalizmem, nastawionym wyłącznie na zysk. Kapitalizm jest też tutaj religią – jeśli ktoś się w Wietnamie modli, to zazwyczaj o pieniądze. Myśl przewodnią socjalizmu można dostrzec jedynie na plakatach pełnych haseł, również nam dobrze znanych z czasów PRL.
Historycznym i kulturalnym sercem Sajgonu jest Plac Lam Son. Znajdują się przy nim spektakularne dla historii miasta budowle, takie jak Hotel Continental Sajgon z 1880r., który stanowi część historii dawnego Sajgonu, gdzie w czasach świetności mieszkał brytyjski pisarz Graham Green, a w okresie wojny wietnamskiej stał się miejscem spotkań dziennikarzy i oficerów.
operaOpera w Sajgonie usytuowana jest w XIX-wiecznym budynku, zaprojektowanym przez francuskiego architekta Ferreta Fugena. Jego charakterystycznym elementem są granitowe schody, liczne łuki oraz ogromne, bogato zdobione żyrandole. Sala opery jest w stanie pomieścić około 800 osób.
Notre Dame to najokazalszy kościół katolicki w Sajgonie. Wybudowano go w stylu neoromańskim w latach 1863 – 1880 z materiałów całkowicie sprowadzonych z Francji. Czerwona cegła została przywieziona z Marsylii, częściowo zachowały się oryginalne francuskie płytki w posadzce, a piękne witraże pochodzą z Chartres.
pocztaPoczta Główna to imponujący gmach z fasadą z 1880r. ozdobioną khmerskimi i francuskimi fryzami, do dziś jest czynnym urzędem pocztowym. Na uwagę zasługuje wysokie sklepienie, które zaprojektował Gustave Eiffel oraz zachowane wewnątrz okazałe mapy ścienne. Na zakończenie wizyty w Sajgonie zobaczyliśmy zdjęcia nowoczesnych budowli, symboli rozwijającego się prężnie Wietnamu.
pulapka70 km na północny zachód od Sajgonu znajdują się tunele Củ Chi. Pierwotna długość tych tuneli sięgała ponad 200 km, ale do dziś zachowało się tylko 120 km. Tunele zostały wybudowane przez Wietkong podczas wojny w Wietnamie na 3 głębokościach i ich konstrukcja była w stanie wytrzymać ciężar 50 tonowego czołgu. Wejścia do tuneli były zamaskowane, a ich rozmiar był dostosowany do drobnej budowy Wietnamczyków. Aby móc je penetrować Amerykanie stworzyli specjalny oddział tzw. szczurów tuneli, składający się z żołnierzy armii amerykańskiej, australijskiej i nowozelandzkiej, żołnierzy o drobnej budowie ciała, których zadaniem było zapuszczanie się w głąb sieci tuneli Wietkongu. W tunelach znajdowały się szpitale, kuchnie, sypialnie, sale konferencyjne i arsenały. Z tych właśnie tuneli w 1968 roku Wietkong zaatakował Sajgon. Obecnie pełnią rolę muzeum, w których przechowywane są świadectwa okrucieństw tej wojny – wymyślonych zarówno przez Wietnamczyków (pułapki), jak i przez Amerykanów (pociski).
kogutkiZ południa Wietnamu (podróż samolotem) pan Artur zabrał zebranych na północ kraju i przybliżył jedną z największych atrakcji Wietnamu – Zatokę Ha Long (Zatoka Lądującego Smoka), która jest odnogą Zatoki Tonkińskiej. W 1994 r. UNESCO umieściło ją na Liście Światowego Dziedzictwa. Legenda przypisuje jej powstanie zakochanemu w napotkanej na plaży dziewczynie smokowi, który tak długo tłukł o przybrzeżne skały ogonem, aż zdobył jej serce. Na powierzchni równej 1500 km² rozsianych jest 1969 skalistych wysp i wysepek. Wietnamczycy wierzą, że to liczba symboliczna, ponieważ pokrywa się z rokiem śmierci Ho Chi Minha. Większość wysp ma formę wapiennych słupów wyłaniających się wysoko ponad powierzchnię wody. Wapienne podłoże sprzyja również powstawaniu licznych jaskiń i grot. Mgła spowijająca rano i wieczorem Zatokę nadaje temu miejscy aurę tajemniczości. Między wyspami są organizowane rejsy – od kilkugodzinnych do kilkudniowych, ponieważ istnieje tu wiele miejsc nadających się do kąpieli i biwakowania. Popularnymi formami zwiedzania są łodzie oraz kajaki.
Mosthanoi żółwZ Zatoki Ha Long pan Artur przeniósł nas do Hanoi, od 1975 r. stolicy państwa i drugiego co do wielkości miasta Wietnamu, z piękną starówką i kolonialną zabudową. Miasto rozciąga się w delcie największej rzeki Wietnamu – Rzeki Czerwonej. W Hanoi i jego okolicy znajduje się ok. 110 jezior. Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od Jeziora Hoàn Kiếm, czyli jeziora Odzyskanego Miecza, które graniczy ze starówką i na środku którego znajduje się Nefrytowa Świątynia. Z brzegu prowadzi do niej drewniany Most Wschodzącego Słońca, jeden z najczęściej fotografowanych obiektów w całym Wietnamie. Nefrytowa Świątynia powstała na początku XIX wieku dla uczczenia osoby generała Tran Hung Dao, niestrudzonego pogromcy Mongołów. Dwie inne sale świątyni poświęcone są czci Van Xuong – opiekuna literatury oraz La To – patrona lekarzy. W jednym z pomieszczeń świątyni przechowywany jest olbrzymi żółw złowiony w jeziorze w 1968 r. Ma on ponad 2 m długości, waży 250 kg, a jego wiek szacuje się na ponad 400 lat. Być może to właśnie ten żółw pomógł pewnemu rybakowi, który dawno temu pojawił się nad brzegiem jeziora. Żółw wyłonił się z jeziora i wręczył rybakowi magiczny, niezwyciężony miecz, którym ów pokonał wroga okupującego jego kraj. Dzielny rybak został królem i postanowił zwrócić magiczny miecz żółwiowi. Ale miecz postanowił inaczej – przemienił się w złocistego smoka i odleciał. Pan Artur nie omieszkał wysnuć śmiałej hipotezy, że być może to właśnie ten smok zamieszkał później w Smoczej Jamie pod Wawelem, co niewątpliwie zacieśniło w późniejszych czasach wzajemne stosunki wietnamsko-polskie.
lalki na wodzieWieczorową porą pan Artur był widzem w wodnym teatrze lalek, jednej z atrakcji dostępnej tylko w Wietnamie. Podstawowa różnica między europejskimi teatrami lakowymi, a teatrem wietnamskim, polega na tym, że jako scena wykorzystywane jest lustro wody jeziora, rzeki lub stawu. Tematem przedstawień są przede wszystkim sceny z życia wsi. Na wodnej scenie często pojawiają się także motywy lwów, smoków, czy jednorożców, a także wiele innych bajkowych motywów. W każdym przedstawieniu bierze udział około 100 lalek. Umiejętność operowania lalkami aktorzy nabywają przez całe życie, dlatego ten zawód przypisuje się przede wszystkim mężczyznom. Każda lalka waży od 5 do 15 kg, dlatego sekret operowania postaciami tkwi nie tylko w sile, ale też w wieloletnich umiejętnościach i doświadczeniu. Teatr lalek powstał ponad 1000 lat temu w delcie Rzeki Czerwonej i ta tradycja zachowała się do dnia dzisiejszego. Powstał z tradycji plebejskiej i stał się kulturalną wizytówką Wietnamu.
mauzoleumKolejną atrakcją turystyczną w Hanoi było Mauzoleum Ho Chi Minha z zabalsamowanymi zwłokami Ojca Wietnamu. Jest to okazała budowla z granitu i marmuru wzniesiona na wzór Mauzoleum Lenina w Moskwie. Wejścia głównego pilnują wartownicy, a we wnętrzu panuje atmosfera skupienia i ciszy. Poza mauzoleum we wnętrzu można zobaczyć ekspozycję przedmiotów osobistego użytku i dokumentów z czasów rewolucji. Blisko mauzoleum znajduje się ambasada polska, co jest niewątpliwie wyróżnieniem i symbolem ciepłych stosunków, jakie panowały między tymi dwoma krajami w latach 70.
chataZ Mauzoleum goście „powędrowali” do pałacu prezydenckiego, w którym przyjmowane są zagraniczne delegacje i wizyty oficjalnych gości. Jest to przykład architektury kolonialnej, którego budowę rozpoczęto w 1900 r. W czasach kolonialnych pałac pełnił rolę siedziby francuskiego gubernatora. Ponieważ Ho Chi Minh nie chciał mieszkać w pałacu, specjalnie dla niego zbudowaną w ogrodach pałacowych skromną chatę na palach. W tej też siedzibie przyjmował swoich gości. Jeśli został obdarowany przez nich jakąś rośliną – a zdarzało się to często – sadził ją w ogrodzie otaczającym pałac i jego chatę. W ten sposób powstał piękny, bogaty w różnorodne gatunki drzew i krzewów park.
swiatynia literaturyKolejną atrakcją turystyczną w Hanoi jest Świątynia Literatury. Składa się z pięciu dziedzińców (ustawione jeden za drugim) symbolizujących pięć elementów natury: wodę, ogień metal, drewno i ziemię. Środkiem prowadzi droga, która przeznaczona była dla króla, natomiast bocznymi ścieżkami wchodzili urzędnicy, wojskowi, uczniowie, nauczyciele. Pierwsze dwa dziedzińce to małe parki ze starymi drzewami, ławeczkami i dużą ilością starannie przyciętej zieleni. To miejsca ciche z dala od miejskiego hałasu, gdzie studenci mogli w spokoju odpocząć. Na trzecim dziedzińcu (zwanym Ogrodem Nagrobków) znajduje się Studnia Niebiańskiej Czystości, wokół którego stoją na żółwiach kamienne stele. Wyryto na nich 1306 nazwisk uczonych, którzy zdali tu egzaminy (niektóre pochodzą z 1442r.), co wcale nie było takie proste. Na kilka tysięcy kandydatów na doktorów, zaledwie kilku zostawało mandarynami, a egzamin trwał przeszło miesiąc. Na czwartym dziedzińcu (zwanym Dziedzińcem Sanktuarium Mądrości) są sale, w których na ołtarzach stoją podobizny Konfucjusza i czterech jego najbliższych uczniów oraz wyróżnionych filozofów. Piąty dziedziniec na którym niegdyś stał uniwersytet, został zrekonstruowany po tym, jak w 1946 r. Francuzi zbombardowali go. Wnętrza pawilonów ozdobione są ornamentami przedstawiającymi smoki, feniksy, lotosy, owoce oraz symbole yin-yang, dziecińce zaś obfitują w bogatą roślinność. Całość zajmuje powierzchnię 5,6 ha. Jedna z pierwszych świątyń a zarazem pierwszy uniwersytet w kraju. Została zbudowana w 1070 r. na cześć chińskiego filozofa Konfucjusza. Na początku mogli w niej kształcić się tylko członkowie szlacheckich rodów, później dekretem królewskim została udostępniona zwykłym obywatelom. Czasami całe wioski składały się na naukę jednego, najzdolniejszego spośród ich mieszkańców ucznia. Kiedy po zakończeniu studiów (co czasami trwało nawet 7 lat) mógł piastować intratne stanowisko w administracji państwowej, wioski czerpały z tego wymierne korzyści. Świątynia do dzisiaj pozostaje symbolem wietnamskiej nauki i szacunku, jakim Wietnamczycy darzą naukę i literaturę (w kraju tym jest 5,5% osób powyżej 15 roku życia, które nie potrafią czytać, ani pisać, w Polsce dla porównania ten wskaźnik wynosi 0,2%).
HueZ Hanoi goście „udali się” się na południe kraju, do miasta Hue położonego w środkowej, najwęższej części Wietnamu. Hue pełniło rolę stolicy Wietnamu w latach 1687-1945. Do końca XIII wieku miasto nosiło nazwę Phu Xuan i pełniło rolę obronną. Władzę sprawowali miejscowi możnowładcy. W 1802 roku miasto przeszło pod panowanie cesarza Gia Long, zostało siedzibą dynastii Nguyen oraz stolicą protektoratu Annamu. Władcy z dynastii Nguyen, którzy po raz pierwszy w historii zjednoczyli Wietnam od Rzeki Czerwonej na północy aż do Delty Mekongu na południu w Hue wznieśli siedzibę godną swojej potęgi. Na brzegu Perfumowej Rzeki wznieśli twierdzę o powierzchni 4 km kw., obwarowaną wysokim na 6,5 m murem. W jej sercu powstało się Cesarskie (Zakazane) Miasto. Miało ono pełnić rolę prywatnej rezydencji cesarskiej na wzór Zakazanego Miasta w Pekinie. Cesarz, konkubiny, dzieci i eunuchowie – tylko oni mieli wstęp do Zakazanego Miasta kryjącego się za murami twierdzy. Po konferencji genewskiej Huế znalazło się w bezpośredniej bliskości linii demarkacyjnej, co przyniosło fatalny skutek – w czasie wojny wietnamskiej było wielokrotnie niszczone zarówno przez stronę wietnamską, jak i amerykańską. Dziś Zakazane Miasto to wielki zielony plac, a ze wspaniałych pawilonów zachowały się jedynie fundamenty. Dopiero od 1993 roku, kiedy to Cytadela Hue znalazła się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, rozpoczęły się prace renowacyjne, w czym spory udział miał zespół polskich konserwatorów kierowany przez Kazimierza Kwiatkowskiego. Obecnie na stan odnawianych zabytków niekorzystnie wpływa klimatyczne położenie Hue – duża wilgotność powietrza sprzyja namnażaniu się licznych porostów na kamiennych i porcelanowych elementach budowli. Rządzący z Zakazanego Miasta władcy z dynastii Nguyen jeszcze za życia budowali dla siebie niesamowite grobowce, przypominające pałace. Są one usytuowane na brzegu Rzeki Perfumowej. Pan Artur przybliżył nam dwa z nich – grobowiec cesarza Tu Duka i Khai Dinha. Kamienne rzeźby słoni i wojska miały pilnować spokojnego snu cesarza.
Na południowy-wschód od Hue, pomiędzy dwoma pasmami górskimi, w szerokiej na 2 km dolinie jest położone Mỹ Sơn − imponujący zabytkowy kompleks świątyń, pozostałość po sanktuarium religijnym Czamów, które istniało tu między IV a XV w. n.e. Chociaż świątynie czamskie były inspirowane sztuką hinduską, charakteryzują się wieloma elementami sztuki buddyjskiej. Obiekty te zostały wzniesione bez żadnej zaprawy, co pozwala wysnuć hipotezę, że cegły i kamienie tworzące te monumentalne budowle były łączone ze sobą specjalny, roślinnym klejem. Współcześnie jest to miejsce opuszczony i częściowo zrujnowane, które pochłania dżungla. W 1999 r. Mỹ Sơn zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W pracach renowacyjnych prowadzonych na terenie kompleksu My Son wzięła udział pracownia architektoniczna z Lublina pod kierownictwem architekta i konserwatora zabytków Kazimierza Kwiatkowskiego. Kierował pracami konserwatorskimi w Wietnamie od 1981 r. do swojej śmierci w 1997 r. Dedykowano mu tablice pamiątkowe są w Purpurowym Zakazanym Mieście (pałac cesarski) w Hue oraz w sanktuarium religijnym Czamów w Mỹ Sơn.
kwiatkowskiHoi anKazimierz Kwiatkowski zasłużył się szczególnie mieszkańcom niewielkiego miasta Hoi An. Uważany jest tutaj za męża opatrznościowego. Hoi An, położone przy ujściu rzeki Thu Bồn do morza istniało już 2000 lat temu, ale dopiero w XVI i XVII wieku możni z rodu Nguyễn uczynili z niego najważniejszy port handlowy w tej części kontynentu. Osiedlali się tu Portugalczycy i Brytyjczycy, Chińczycy i Japończycy. Od XVIII wieku miasto coraz bardziej traciło na znaczeniu na korzyść Da Nang, które stało się najważniejszym portem w tej części wybrzeża. Hoi An skurczyło się, zastygło, jego prestiż spadł. Miasto popadało coraz bardziej w ruinę i w latach 80. XX w. komunistyczne władze uznały, że wyburzą kilkusetletnie domy, by w ich miejscu postawić wspaniałe, potężne bloki. Na szczęście dla Hoi An i turystów z całego świata, w niedalekim My Son działał Kazimierz Kwiatkowski, architekt i konserwator zabytków. Plany wietnamskich władz zjeżyły mu włos na głowie – sobie tylko znanymi argumentami i siłami przekonał urzędników do renowacji starego miasta Hoi An i w efekcie końcowym – wpisu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1999 r. (wraz z My Son). Kazimierz „Kazik” Kwiatkowski, w Polsce niemal nieznany, w środkowym Wietnamie jest legendą uwiecznioną pomnikiem w Hoi An odsłoniętym w 2007 r. Oprócz zdjęć pomnika i bajecznie kolorowych uliczek ozdobionych lampionami pan Artura zaprezentował również zdjęcia wnętrz ciekawych, zabytkowych budynków, obrośniętych bluszczem i kwiatami.
Z leżącego nad morzem, nieopodal Hue, Da Nang pan Artur przywiózł zdjęcia „domku Gargamela” pełniącego rolę domu mieszkalnego i hotelu. Tę część spotkania pan Artur zakończył wyjaśnieniem zasad poruszania się po mieście, w którym nie obowiązują żadne zasady ruchu. Zilustrował liczne przykłady potwierdzające teorię, że Wietnamczycy biją wszelkie rekordy w ilości towaru przewożonego na jednośladach – kiście bananów, pułapki na kraby, warzywa, zawartość sklepiku chemicznego. Żaden samochód, poza busem, nie byłby w stanie pomieścić tyle towarów, ile na motorze, skuterze lub rowerze jest w stanie przewieźć przeciętny Wietnamczyk. Przy okazji nadmienił, że infrastruktura komunikacyjna w Wietnamie jest słabo rozwinięta. Odległości nie mierzy się w kilometrach, ale w godzinach: jeśli na drodze – kolejowej lub samochodowej – coś się stanie, to stoi się cierpliwie i czeka, aż awaria zostanie usunięta. Najbezpieczniejszym sposobem podróżowania jest samolot.
tay ninhDrugą część spotkania pan Artur rozpoczął od przybliżenia kwestii związanych z religiami wyznawanymi w Wietnamie. Dominuje buddyzm (60%), ale obok niego znajdują miejsce inne wyznania – chrześcijaństwo (10-12%), islam, animizm, kaodaizm oraz religia ancestralna. Ta ostania polega na składaniu hołdu swoim przodkom: po ich śmierci stawia się w domach ołtarzyki ze zdjęciem zmarłego, pamiątką po nim i kadzidełkami. Kaodaizm jest oryginalną wietnamską religią, z dość dużą liczbą wyznawców we Francji i USA. Jest to religia jedności, łącząca nauczania i wiary taoizmu, buddyzmu, konfucjanizmu, islamu, chrześcijaństwa, spirytyzmu i dżinizmu. Goście obejrzeli zdjęcie ze świątyni buddyjskiej i kaodaistycznej zbudowanej w Tay Ninh, nieopodal tuneli Củ Chi. Przy okazji na sali rozwinęła się dyskusja nad swastyką – buddyjskim symbolem szczęścia i pomyślności.
Kolejnym punktem prezentacji była rzeka Mekong i wszystko, co w Wietnamie z tą rzeką jest związane – uprawy w delcie Mekongu na urodzajnych glebach i rybołówstwo. Z powodu tej obfitości delta Mekongu jest najgęściej zaludnionym rejonem Wietnamu. Jest też spichlerzem tego kraju. Domy, szpitale, stacje benzynowe – wszystko budowane jest na palach. Mimo obfitości klimatycznej i przyrodniczej jest to region zamieszkany przez dość ubogą ludność. Podstawową komunikacją są wszelkiego rodzaju jednostki pływające. Wielu Wietnamczyków mieszka na łodziach – są one ich domem i źródłem utrzymania jednocześnie. Na wodach Mekongu odbywają się liczne targowiska, na których sprzedawane są lokalne, świeże produkty dostarczane przez rolników i hodowców. W wioskach natomiast rozwinął się handel tym wszystkim, co można wyłowić z morza. W segregowaniu złowionych w ryb i owoców morza biorą udział całe rodziny. Segregowane ręcznie owoce połowów są sprzedawane do restauracji. Goście zgromadzeni w Izbie mieli okazję zobaczyć jak wygląda taka praca od wczesnych godzin porannych na zdjęciach zrobionych przez pana Artura. Próbowali nawet zidentyfikować wśród wyłowionych owoców morza kraby, homary, krewetki, ośmiorniczki, węże morskie. Zdjęcia były wykonane w wiosce Mui Ne. Wioska miała przez wieki lokalny charakter rybacki. Turystyczny rozwój miejscowości rozpoczął się w 1995 roku, gdy wąski pas całkowitego zaćmienia Słońca 24 października 1995 roku przechodził dokładnie tędy. Styl życia w wiosce nie uległ jednak żadnej zmianie.
targA potem była wizyta na jednym z targowisk, gdzie dominowała sprzedaż świeżych płodów rolnych i morskich. Ich bogactwo i kolorystyka zrobiły na wszystkich wrażenie. Pan Artur podkreślał, że smak owoców dostępnych na takich targowiskach nie przypomina w niczym smaku tych owoców dostępnych w sklepach, hurtowniach i targowiskach naszych miast. Ruch na takim bazarze też zrobił na wszystkich wrażenie – tłum pieszych przeplatał się z masą różnego rodzaju jednośladów, którymi po targowisku można się przemieszczać i na które można załadować takie ilości towarów, jakie były widoczne na poprzednich zdjęciach. Pan Artur też próbował dźwigać w tradycyjny sposób zakupy – na drewnianym koromyśle (30-40 kg) i na własnej głowie (20 kg). Do tej pory ma wrażenie, że po tej ostatniej próbie jego szyja uległa gwałtownemu skróceniu.
Z targowiska był już tylko krok do wszelkiego rodzaju jadłodajni i restauracji, czyli opowieści o kuchni wietnamskiej. Zaliczana jest do jednej z najsmaczniejszych kuchni na świecie. Bieda, która panowała w Wietnamie sprawiła, że Wietnamczycy nauczyli się przygotowywać do spożycia wszystko, co do spożycia się nadawało, włącznie z żabami, wężami, psami i kotami. Psy i węże zaliczane są do rarytasów. Przygotowanie węża do konsumpcji i sama konsumpcja mogą trwać nawet kilka godzin. Pan Artur zachęcał przyszłych turystów do korzystania w Wietnamie z wszelkich jadłodajni – nawet tych najmniejszych, ulicznych, wręcz miniaturowych – jedzenie jest smaczne, czyste i tak przygotowane, że nikomu nie powinno zaszkodzić. Pan Artur miał nawet przyjemność uczestniczyć przypadkiem w doskonałym przyjęciu, które odbywało się w prywatnym domu przy drzwiach otwartych, a funkcję stołu pełniła podłoga. Nie było więc problemu z przygotowaniem dodatkowego miejsca dla niespodziewanego gościa.
pola ryzowe_1Podstawowym jednak produktem w kuchni wietnamskiej jest ryż. Wietnam jest jednym z największych producentów ryżu na świecie obok takich państw jak Chiny, Indie, Tajlandia, Indonezja i Filipiny. Obecnie w Wietnamie powierzchnia zasiewów ryżu zajmuje ok. 77% ogólnej powierzchni zasiewów. W delcie Mekongu ryż zbiera się 3 razy w roku. Wśród pól ryżowych pan Artur znalazł pole z grobowcem zmarłego, którego rodzina pochowała w miejscu pełnym gwarantującym mu dostatek po śmierci. Na jednej z fotografii pokazał pola obsadzone ryżem w różnej fazie wzrostu i dojrzewania, co przejawiało się przeróżnymi odcieniami zieleni. Ryż jest podstawowym składnikiem wielu produktów spożywczych – cukierków, chipsów, placków, papieru ryżowego, który służy do zawijania sajgonek. Kawa i herbata to kolejne uprawy, w których produkcji Wietnam znajduje się w światowej czołówce. Pan Artur dzięki tej podróży odkrył świetny sposób na podlewanie przydomowych ogródków – zamiast uwijać się z jedną konewką, można zastosować patent wietnamski – koromysło z dwiema konewkami.
Ponieważ Wietnam leżał na Jedwabnym Szklaku, rozwinęła się w nim produkcja jedwabiu. Na zdjęciach można było obejrzeć sposób zbierania nici jedwabnej z kokonów jedwabników (zmoczonych uprzednio gorącym płynem), którą następnie zwija się na szpulę. Z jednego kokonu otrzymuje się ok. 1,6 km bardzo cienkiej nici. Następnie jest ona poddawana procesowi przędzenia w celu uzyskania przędzy jedwabnej, będącej surowcem do produkcji tkanin.
plazeNa zakończenie Pan Artur przekazał zebranym gościom kilka ciekawostek związanych z Wietnamem. Pokazał na zdjęciach typowe dla krajobrazu wietnamskiego drzewa i rośliny – na przykład drzewa rosnące korzeniami do góry w delcie Mekongu lub plantacje drzew kauczukowych, z których pozyskuje się mleczko kauczukowe podobnie, jak u nas sok brzozowy. W Wietnamie jest bardzo żywy kult pracy – pracują wszyscy: dzieci, dorośli i osoby starsze, o ile tylko siły im na to pozwalają. Kobiety wietnamskie wykonuję wszystkie zajęcia i żadnej pracy się nie boją. Wietnamczycy są wielkimi tradycjonalistami – cenią sobie rodzinę i są do niej bardzo przywiązani. Tak, jak przywiązani są do ziemi i miejsca, skąd pochodzą. Dużym szacunkiem cieszą się osoby starsze. Wietnamczycy bardzo lubią się fotografować. Ślub nie jest tak ważny, jak sesja zdjęciowa, która potrafi trwać nawet 2 tygodnie. Podczas ślubu i wesela wietnamskiego to pan młody ponosi koszty fotografa i koszty te mogą przekroczyć koszt samego wesela. Wyjaśnił również, że Wietnamczycy są narodem wielokulturowym i zróżnicowanym charakterologicznie, również z powodu zróżnicowanego klimatu – Wietnamczycy mieszkający na południu kraju są otwarci, serdeczni, wręcz żywiołowi, podobnie ja w Europie narody zamieszkujące jej południowe kraje, zaś Wietnamczycy z części północnej są bardzie surowi, tak jak surowy może być klimat zwrotnikowy monsunowy w obszarach górskich i nie prowadzą tak ożywionego życia nocnego, jak ich krajanie w delcie Mekongu. Zarówno jednak ci z południa i ci z północy są uprzejmi i przyjaźnie nastawienie do turystów. A turystyka w Wietnamie rozwija się bardzo prężnie. Sprzyja temu bardzo długa linia brzegowa, ciepłe wody Morza Południowochińskiego oraz piękne plaże. Powstaje mnóstwo hoteli, do których przybywają turyści spragnieni odpoczynku i obcowania z piękną przyrodą.
Wietnam.jpg3A ponieważ za oknami Izby zdążyła już zapaść ciemność, pan Artur postanowił zakończyć swoją prezentację. Zakończył ją przytoczeniem wietnamskiej sentencji: wczoraj to historia, jutro to tajemnica, a dzisiaj „zapraszam na kawę, herbatę i sajgonki”. I rzeczywiście – żona pana Artura wniosła na salę talerze z gorącymi sajgonkami z krewetek i warzyw. Niech ci, którzy nie przybyli na to spotkanie, żałują – było przepysznie, pod każdym względem!

Powrót

Komentarze są wyłączone.